Kolejny obiekt upadł na terytorium Polski. Wojsko wydało oświadczenie
Komunikat w tej sprawie wydało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. Czytamy w nim, że w nocy z 20 na 21 maja o godzinie 0.43 załoga śmigłowca pełniąca dyżur ratowniczy na lotnisku 43. Bazy Lotnictwa Morskiego w Gdyni-Babich Dołach otrzymała zadanie poszukiwania obiektu, który upadł w okolicach Nidzicy.
Akcja poszukiwawcza
Akcje prowadziła załoga śmigłowca poszukiwawczo-ratowniczego W-3WARM Anakonda, która dotarła na miejsce zdarzenia około 2.00 w nocy. Natychmiast rozpoczęto poszukiwania. Ostatecznie jednak nie udało się odnaleźć obiektu. Zadanie przerwano na polecenie służb koordynujących akcję, a załoga śmigłowca wróciła do bazy.
W akcji poszukiwawczej brali udział także strażacy z PSP. Niestety, również bez rezultatu.
– Poszukiwania trwały do około 4 rano, nic nie znaleziono. Na miejscu działania koordynowała policja, zgłoszenie dotyczyło jasnego obiektu latającego – powiedział w rozmowie z TVN24 oficer prasowy Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Nidzicy asp. sztab. Andrzej Osowski.
Kolejny incydent
Przypomnijmy, że pod koniec kwietnia w rejonie miejscowości Zamość, około 15 kilometrów od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Badacze z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych, który tworzy dla prokuratury ekspertyzę tego obiektu, podali, że był to pocisk manewrujący Ch-55, który najpewniej "przyleciał zza naszej wschodniej granicy, bo w polskiej armii nie ma tego uzbrojenia ani na wyposażeniu, ani w magazynach".
To wykluczałoby wersję, która pojawiła się tuż po odnalezieniu szczątków, że pod Bydgoszczą znaleziono rakietę, którą wystrzelono z polskiego poligonu np. podczas ćwiczeń czy testów systemów obrony powietrznej. Nie mamy bowiem ani takich rakiet, ani systemów, które mogłyby je wystrzeliwać".
Po nagłośnieniu sprawy w kraju rozgorzała dyskusja nad tym, kto jest odpowiedzialny za sytuację, w której rosyjska rakieta rozbija się na terytorium Polski w grudniu 2022 roku i dopiero cztery miesiące później zostaje odnaleziona przez przypadkową osobę. Szef MON Mariusz Błaszczak wskazał, że winnym jest Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasz Piotrowski. Eksperci wątpią jednak w możliwość zatajenia informacji tej wagi przez wojskowego.